Będąc radioamatorem i krótkofalowcem już prawie pół wieku, miałem okazję
śledzić najróżniejsze rozwiązania układowe odbiorników na amatorskie pasma
KF, poczynając od odbiorników z dodatnim sprzężeniem zwrotnym (z tzw.
"reakcją") w układzie 0-V-1 czy 1-V-1 (były jeszcze w użyciu
tuż po II wojnie światowej), poprzez superheterodyny, z coraz większą
liczbą przemian częstotliwości, pierwsze zestawy odbiorczo-nadawcze, zwane
z angielska transceiverami aż po oferowane pod koniec XX wieku uniwersalne,
wielopasmowe "kombajny", wykorzystujące cyfrową obróbkę sygnału
w torach częstotliwości pośredniej.
W miarę upływu czasu zmieniały się rozwiązania układu odbiornika. Pod
koniec wieku XX urządzenia typu transceiver zaczęto wyposażać w coraz
większą liczbę usprawnień operatorskich, gadżetów, kusząc potencjalnych
klientów coraz większą liczbą udogodnień operatorskich. Zachęcano ich
jednocześnie do rezygnowania ze starego urządzenia i kupna nowocześniejszego
(niekoniecznie lepszego, jeśli chodzi o istotne parametry). Podchodząc
chłodno i bez emocji wywołanych umiejętną reklamą, należy zdawać sobie
sprawę, iż każde nowe urządzenie nie jest końcowym efektem starań producenta,
"starającego się spełnić marzenia klientów o idealnym odbiorniku",
lecz wprost przeciwnie: jest to tylko kolejna konstrukcja producenta,
usiłującego trafić ze swoim nowym produktem w jak najszersze spektrum
rynku, tak "aby wyjść na swoje", tzn. zarobić na sprzedaży danego
produktu.
Istnieje więc niewątpliwy konflikt interesów pomiędzy kupującym a producentem
sprzętu. Przy takiej różnicy interesów, nowy produkt jest już na starcie
kompromisem pomiędzy tym, co można osiągnąć przy danym poziomie techniki
i technologii (naiwne oczekiwania kupującego), a tym, co producentowi
opłaca się produkować na rynek za konkurencyjną cenę (chłodna kalkulacja).
Warunki w tej grze dyktuje wolny rynek (gdy nie ma monopolu albo zmowy
i dyktatu kilku producentów). Na korzyść kupującego działają stały postęp
technologiczny oraz konkurencja pomiędzy producentami z różnych krajów.
Obecnie rynek sprzętu dla krótkofalowców jest zdominowany przez trzech
producentów japońskich. Oprócz producentów dążących do opanowania jak
najszerszych połaci rynku (i z tego względu oferujących uniwersalne "kombajny")
od pewnego czasu zauważa się poczynania mniejszych firm, starających się
trafić ze swoimi produktami w specyficzne potrzeby pewnej grupy klientów.
O ile ich produkty potrafią zaspokoić te oczekiwania, to dzięki wyrobionej
marce w tym środowisku mogą liczyć nie tylko na zachowanie grona potencjalnych
klientów, ale także na stopniową ekspansję.
Uniwersalne "kombajny" produkują trzej najwięksi producenci
japońscy. Nastawienie na klienta o wyraźnie sprecyzowanych potrzebach
przejawiają dwaj producenci amerykańscy.
Trochę historii
Po tym wstępie zajmijmy się niektórymi odbiornikami (także torami odbiorczymi
transceiverów) ostatniego ćwierćwiecza. Rozpocznijmy od odbiorników lat
70. Odbiorniki owych lat były efektem kilkudziesięcioletniej ewolucji
rozwiązań układowych. W ciągu tych kilkudziesięciu lat uzyskiwano stopniową
poprawą niektórych istotnych parametrów odbiornika. Poprawa dotyczyła
głównie:
- coraz lepszej stabilności częstotliwości,
- lepszej selektywności,
- stałego "kroku" strojenia (niezależnie od pasma amatorskiego),
- pracujących w coraz szerszym zakresie układów automatycznej regulacji
wzmocnienia oraz
- wyposażenia odbiorników w sprawne i niskoszumne detektory dla emisji
SSB oraz CW (tzw. product detector).
Można zadać przy okazji pytanie: a co z czułością? Okazało się, że kilkadziesiąt
lat rozwoju radiotechniki niewiele tu wniosło. "Prymitywny"
odbiornik reakcyjny w układzie 1-V-1 (jeśli tylko reakcja ustawiona była
jako tzw. "miękka") w układzie z połowy ubiegłego wieku ma porównywalną
czułość przy odbiorze emisji CW do odbiorników amatorskich z końca XX
wieku. Na tym cząstkowym przykładzie (tylko czułości odbiornika) widać,
że do agresywnych poczynań reklamy należy podchodzić krytycznie i z właściwym
dystansem.
Jak na ironię, poprawa niektórych parametrów spowodowała jednocześnie,
wskutek wprowadzenia nowych rozwiązań układowych, pogorszenie tak istotnej
cechy odbiornika, jak jego zdolność do odbierania bardzo słabych sygnałów,
w obecności sygnałów bardzo silnych, na częstotliwościach w pobliżu sygnału
słabego. Ta degradacja zakresu dynamicznego odbiornika zbiegła się w czasie
ze wzrostem liczby bardzo silnych sygnałów na pasmach amatorskich.
Tak więc, przy niewątpliwej poprawie niektórych parametrów odbiornika,
powstały zupełnie nowe problemy do rozwiązania. Zmniejszenie zakresu dynamicznego
ówczesnych odbiorników na amatorskie pasma KF było efektem przesterowania
i utraty liniowości przez jeden lub więcej stopni odbiornika, co ujawniało
się w obecności bardzo silnych sygnałów na jego wejściu. Rezultatem przesterowania
przez co najmniej dwa silne sygnały jest powstanie wtórnych produktów
intermodulacyjnych na wyjściu stopni przesterowanych. Gdy zachodzi przesterowanie
jakiegoś stopnia w torze odbiornika, to, oprócz wzmocnionych sygnałów
rzeczywiście doprowadzonych na wejście, pojawiają się na wyjściu tego
stopnia sygnały dodatkowe, których na wejściu w ogóle nie było. Mogą to
być sygnały intermodulacyjne trzeciego, piątego i wyższych rzędów. Dodatkowe
sygnały intermodulacyjne mogą zakłócać zrozumienie informacji zawartej
w słabym sygnale, który staramy się odebrać. Największy poziom mają i
najbardziej przeszkadzają sygnały intermodulacyjne trzeciego rzędu. Dlatego
dla nich ustala się standardy odporności odbiornika na silne sygnały.
Produkty intermodulacyjne najłatwiej można zauważyć przy emisji CW. Dla
tej emisji cała moc sygnału skupiona jest na częstotliwościach nośnych
sygnałów wywołujących intermodulację (dlatego efekt intermodulacji jest
najwyraźniejszy dla emisji CW). Dwa sygnały CW, dostatecznie silne, aby
przesterować odbiornik, spowodują powstanie produktów intermodulacyjnych
w tych momentach, gdy na wejściu stopnia lub kilku stopni przesterowanych
tymi sygnałami, będą obecne jednocześnie oba te sygnały. Sytuacje takie
mają miejsce dosyć często podczas pracy ekspedycji DX-owych i podczas
zawodów krótkofalarskich, gdy zajętość pasm amatorskich jest szczególnie
duża. Uważny operator zauważy pojawianie się dziwnych sygnałów na częstotliwości
stacji DX-owej, przypominających przypadkowe naciskanie klucza telegraficznego.
Te dziwne sygnały nie kojarzą się w logiczny sposób ze znanym nam alfabetem
Morse'a, lecz słyszane są jakby ktoś (nieznający alfabetu Morse'a) zupełnie
przypadkowo naciskał na ręczny klucz telegraficzny i powodował zakłócenia
na odsłuchiwanej częstotliwości (proszę nie mylić tego efektu ze zdarzającym
się ostatnio złośliwym zakłócaniem sygnałów ekspedycji DX-owych). Są to
te przypadkowe chwile podczas nadawania wielu silnych stacji jednocześnie,
gdy od dwóch lub większej liczby wołających stacji pojawią się sygnały
CW w tym samym momencie, zdolne do przesterowania odbiornika i powstania
produktów intermodulacyjnych akurat na odsłuchiwanej częstotliwości DX-a.
Efekt ten występuje najwyraźniej dla emisji CW, bo nadawanie znaków alfabetu
Morse'a odbywa się z pełną mocą. Intermodulacja występuje także przy emisji
SSB, chociaż ze znacznie mniejszym natężeniem. Przyczyną są zmiany mocy
wyjściowej podczas nadawania emisją SSB (moc sygnału SSB zmienia się w
takt głośności mowy pomiędzy 0 a 100%) oraz rozłożenie energii sygnału
SSB na pasmo o szerokości 1,8 do 3,4kHz (moc sygnału SSB rozkłada się
w całym paśmie przepuszczania filtra SSB, natomiast dla emisji CW 100%
mocy "kropek" i "kresek" alfabetu Morse'a skupione
jest tylko na częstotliwości nośnej). Te dwa czynniki sprawiają, że intermodulacja
jest o wiele bardziej dokuczliwa przy emisji CW aniżeli dla SSB. Produkty
intermodulacyjne przy przesterowaniu odbiornika kilkoma sygnałami SSB
będziemy słyszeć jako statystycznie rozłożone w czasie przyrosty dziwnego
szumu (o zmiennej amplitudzie), zakłócającego odbiór słabej stacji, której
zrozumienie może być utrudnione przez występowanie zakłóceń intermodulacyjnych.
Poprawa niektórych parametrów (wymienionych w pierwszym akapicie tej sekcji),
okupiona pogorszeniem zakresu dynamicznego odbiorników lat 70., była rezultatem
zastosowanych rozwiązań układowych superheterodyn z podwójną lub potrójną
przemianą częstotliwości, budowanych w oparciu o dostępne wówczas komponenty
i ówczesne rozwiązania podukładów odbiornika KF. W ówczesnych rozwiązaniach
odbiorników, szerokość pasma pierwszej częstotliwości pośredniej mogła
zawierać się od około 3kHz do aż 500kHz. Ponieważ główną selektywność
odbiornika uzyskiwano dopiero w torze drugiej a często dopiero w torze
trzeciej częstotliwości pośredniej, zatem pasmo przepuszczania w torze
pierwszej częstotliwości pośredniej było na tyle szerokie, aby zmieściło
się w tym paśmie wiele silnych sygnałów, zdolnych do przesterowania najwrażliwszych
na przesterowanie stopni odbiornika i powstanie w nich wtórnych sygnałów
intermodulacyjnych.
Powstawanie intermodulacji w odbiorniku zależy od wielkości wzmocnienia
i rozłożenia wzmocnień w poszczególnych odcinkach toru odbiornika. Najbardziej
podatne na intermodulację były odbiorniki z szerokim pasmem przepuszczania
w torze pierwszej częstotliwości pośredniej i o dużym wzmocnieniu przed
drugim mieszaczem. Na przeciwnym biegunie były odbiorniki wyposażone w
filtry kwarcowe już w torze pierwszej częstotliwości pośredniej, przepuszczające
pasmo rzędu tylko kilku kiloherców (np. Drake R-4C z filtrem 8kHz lub
TS-830S z możliwością wyposażenia w przełączane filtry 2,4kHz dla SSB
oraz 270Hz dla CW).
Odbiornik produkcji amerykańskiej firmy Drake R-4C
Przejdźmy od dywagacji o ogólnym charakterze do konkretów. Naszym przykładem
niech będzie bardzo popularny (przed 25 laty) wśród DX-menów odbiornik
amerykańskiej firmy Drake, model R-4C, z czterokwarcowym filtrem w torze
pierwszej częstotliwości pośredniej o paśmie przepuszczania szerokości
8kHz (na poziomie -6dB). Dlaczego wybrałem ten odbiornik wyjaśni się w
podsumowaniu tego artykułu. Schemat blokowy odbiornika R-4C pokazano na
rysunku 1.
Przed 25 laty odbiornik R-4C był rozwiązaniem bliskim optymalnego dla
ówczesnej zajętości pasm amatorskich. Obecnie tak szerokie pasmo przepuszczania
(8kHz) w torze pierwszej częstotliwości pośredniej jest zdecydowanie zbyt
szerokie. W paśmie o szerokości 8kHz mogą znaleźć się nie dwa silne (bo
aby powstała intermodulacja muszą być co najmniej dwa silne sygnały),
ale nawet znaczna liczba silnych sygnałów, zdolnych spowodować przesterowanie
drugiego mieszacza i powstanie w nim produktów intermodulacyjnych. Przy
okazji należy zauważyć, że wadą tą obarczone są wszystkie produkowane
w ciągu ostatnich kilkunastu lat odbiorniki z ciągłym pokryciem częstotliwości
od 0,1 do 30MHz, ponieważ wyposażane są z reguły w szeroki (aż kilkanaście
kiloherców!) filtr w torze pierwszej częstotliwości pośredniej.
Wzmocnienie odbiornika R-4C od gniazda antenowego aż do wejścia na wąskopasmowy
filtr kwarcowy w torze drugiej częstotliwości pośredniej wynosiło 50dB.
Przy odbiorze bardzo słabego sygnału stacji DX-owej, np. o poziomie tylko
S=1 w skali S-metra, musimy brać pod uwagę, iż kompresja sygnału o 1dB
na wyjściu drugiego mieszacza w tym odbiorniku występowała już przy sygnale
S=9+30dB. Na pasmach amatorskich KF bardzo często spotykane są sygnały
przeszkadzające nawet z poziomem S=9+40dB na S-metrze odbiornika (czyli
-33dBm, albo inaczej: 5mV na gnieździe antenowym 50 ohm). Gdyby tak silne
sygnały występowały w paśmie przepuszczania szerokiego filtra (8kHz) w
torze pierwszej częstotliwości pośredniej, to - aby nie powstała intermodulacja
- powinny być wzmacniane liniowo (bo tylko przy liniowej pracy nie wystąpi
intermodulacja) aż do poziomu +17dBm. Z kolei +17dBm odpowiada poziomowi
1,58V na 5W impedancji wejściowej filtra kwarcowego, co jest równoznaczne
z poziomem aż kilkadziesiąt woltów na anodzie wzmacniacza częstotliwości
pośredniej w torze drugiej częstotliwości pośredniej. Doprowadzenie tak
silnego sygnału na wejście filtra kwarcowego groziłoby jego uszkodzeniem!
Jest oczywiste, że tor odbiorczy w odbiorniku R-4C nie był w stanie wzmacniać
liniowo tak silnych sygnałów. Zatem, jeśli na wejściu odbiornika będą
sygnały, oceniane na S-metrze jako S=9+40dB, i na dodatek z niewielkim
odstępem częstotliwości od kanału, na którym nasłuchujemy słabego DX-a,
to przesterują one odbiornik i spowodują powstanie produktów intermodulacyjnych
trzeciego rzędu o poziomie aż S=9 w skali S-metra! Tak silne sygnały intermodulacyjne
- jeśli będą usytuowane względem częstotliwości słabego DX-a zgodnie z
relacją 2F1-F2 lub 2F2-F1 - mogą kompletnie zakłócić odbiór stacji DX-owej
słyszanej z poziomem tylko S=1.
Dlaczego konstruktorzy odbiorników KF nie dostrzegli na czas tego zagrożenia?
Jak zawsze, gdy "powstaje nowe", negatywne efekty ujawniają
się dopiero po pewnym czasie. Tak było i w tym przypadku. Jednym z powodów
mogła być dopiero wprowadzana metoda oceny odporności odbiornika na obecność
silnych sygnałów na wejściu odbiornika, polegająca na próbie dwutonowej
z sygnałami nośnych oddalonych o 20kHz względem siebie.
Badając tą metodą odporność odbiornika na silne sygnały, podajemy dwa
sygnały o częstotliwościach F1 oraz F2 (o tych samych amplitudach) jednocześnie
na wejście odbiornika i zwiększamy ich poziomy (jednocześnie) aż podwoi
się poziom szumu na wyjściu akustycznym odbiornika. Przyrosty szumu wystąpią
na częstotliwościach powstawania sygnałów intermodulacyjnych trzeciego
rzędu 2F1-F2 oraz 2F2-F1. Odstęp pomiędzy poziomem szumów własnych odbiornika
a poziomem sygnałów testowych (wyrażony w decybelach), powodujących powstanie
sygnałów intermodulacyjnych trzeciego rzędu o poziomie równym tłu szumów
własnych odbiornika, nazywamy zakresem dynamicznym odbiornika. Im większy
zakres dynamiczny odbiornika (wyrażony w decybelach, dB), tym lepiej nadaje
się on do odbioru bardzo słabych sygnałów od stacji DX-owych w obecności
bardzo silnych sygnałów lokalnych lub sygnałów z tego samego kontynentu.
Należy zdawać sobie sprawę, że próba dwutonowa z odstępem nośnych o 20kHz,
daje poprawny pomiar zakresu dynamicznego tylko dla tych odbiorników,
w których główna selektywność uzyskiwana jest w filtrach umieszczonych
na końcu toru odbiorczego. W odbiornikach, w których tor pierwszej częstotliwości
pośredniej wyposażony jest w filtr ustalający wstępnie selektywność odbiornika
i w paśmie przepuszczania tego filtru w torze pierwszej częstotliwości
pośredniej może zmieścić się tylko jeden z silnych sygnałów testowych
a drugi jest poza pasmem przepuszczania filtra, rezultaty próby dwutonowej
z odstępem nośnych o 20kHz są dalece niemiarodajne. Dla takich sytuacji
pomiar daje rezultat zbyt "optymistyczny" a rzeczywista odporność
odbiornika na silne sygnały w pobliżu częstotliwości słabego DX-a jest
zdecydowanie gorsza aniżeli rezultat takiego pomiaru.
Dla odbiorników w takim układzie wskazane jest stosowanie odstępu nośnych
w próbie dwutonowej rzędu tylko 2kHz. Wtedy oba silne sygnały testowe
mogą zmieścić się w paśmie przepuszczania filtra SSB (lub filtra o szerszym
paśmie przepuszczania). Tak mały odstęp sygnałów testowych jest adekwatny
dla pracy w zawodach krótkofalarskich oraz podczas polowania na DX-y metodą
pile-up, gdy należy liczyć się z obecnością bardzo silnych sygnałów i
to w najbliższym sąsiedztwie częstotliwości, na której staramy się usłyszeć
słabego DX-a.
Zakres dynamiczny odbiornika Drake R-4C, przy próbie dwutonowej z odstępem
sygnałów 20kHz, wynosił 83dB. Natomiast podobna próba, ale z odstępem
sygnałów testowych odległych względem siebie tylko o 2kHz i pomiarem wykonanym
dla sytuacji, gdy oba silne sygnały testowe mieściły się w paśmie przepuszczania
filtru 8kHz w torze pierwszej częstotliwości pośredniej, dała zakres dynamiczny
odbiornika tylko 58dB. Pomiar odporności odbiornika na obecność bardzo
silnych sygnałów na jego wejściu, wykonany w warunkach odpowiadających
sytuacjom występującym realnie podczas pracy na pasmach amatorskich, dał
rezultat aż o 25dB gorszy niż dla odstępu sygnałów testowych o 20kHz względem
siebie! Na tym przykładzie widać, dlaczego producenci sprzętu optują za
pomiarem przy odstępie co najmniej 20kHz. Bardziej optymistyczny rezultat
pomiaru wpływa korzystnie na popularność danego modelu na rynku.
Dla wąskiego odstępu sygnałów testowych należy używać generatorów sygnałowych
z bardzo niską zawartością szumów fazowych w sygnale (szumy fazowe generatorów
szybko maleją w miarę oddalania się od częstotliwości nośnej). Wymaganie
to jest szczególnie ważne, gdy badany odbiornik ma zakres dynamiczny rzędu
aż 100dB. Użycie generatorów z dużymi szumami fazowymi spowoduje, że rezultaty
pomiaru zakresu dynamicznego odbiornika będą maskowane przez zbyt duże
szumy fazowe samych generatorów pomiarowych. Tylko generatory sygnałowe
tak renomowanych firm jak Hewlett-Packard oraz Rohde i Schwarz (np. XUA)
mają wystarczająco niską zawartość szumów fazowych w sygnale wyjściowym.
Natomiast odbiorniki o mniejszych zakresach dynamicznych mogą być testowane
tańszymi generatorami sygnałowymi innych producentów.
Próbę dwutonową z odstępem 2kHz stosowali krótkofalowcy - konstruktorzy
od ponad 25 lat (dwa generatory kwarcowe i sumator). Dopiero pod koniec
XX wieku firmy produkujące sprzęt dla krótkofalowców, pod wpływem narastającej
krytyki użytkowników sprzętu, obok próby dwutonowej z odstępem 20kHz,
zaczęły testować odbiorniki także przy odstępach nośnych testowych 5kHz.
Jak można zwiększyć zakres dynamiczny odbiornika?
To pytanie zadajemy sobie po stwierdzeniu, iż nie zadowala nas odporność
posiadanego odbiornika na obecność silnych sygnałów na jego wejściu. Produkowane
ostatnio transceivery na amatorskie pasma KF są wyposażane w skokowo regulowane
tłumiki 10 do 20dB na wejściu części odbiorczej. Z tłumików korzystamy
zazwyczaj na dolnych pasmach amatorskich, zależnie od aktualnie używanej
anteny oraz zależnie od propagacji. Na dolnych pasmach amatorskich dysproporcja
pomiędzy słabym sygnałami od stacji DX a bardzo silnymi sygnałami z Europy
jest bowiem największa. Załączenie tłumika na wejściu toru odbiorczego
zmniejsza intermodulację. Dla produktów intermodulacyjnych trzeciego rzędu
(a te są najdokuczliwsze) obowiązuje następująca zasada: zmniejszenie
poziomu sygnałów powodujących intermodulację F1 oraz F2 o 1dB spowoduje
zmniejszenie poziomu produktów intermodulacyjnych 2F1-F2 oraz 2F2-F1 aż
o 3dB. Poziom produktów intermodulacyjnych zmniejsza się więc trzy razy
szybciej aniżeli spadek sygnału, który staramy się odebrać. Można więc,
stosując odpowiednie tłumienie sygnałów na wejściu odbiornika, doprowadzić
do sytuacji, gdy produkty intermodulacji zmniejszą się do tak niskiego
poziomu, że przestaną być dokuczliwe, a sygnał od słabego DX-a będzie
nadal zrozumiały.
Przez analogię do medycyny można powiedzieć, że tą metodą "zmniejszamy
dokuczliwość objawów ale nie usuwamy przyczyny" (jaką jest niewłaściwa
konstrukcja wejścia odbiorczego). Wyposażanie wszystkich obecnie produkowanych
transceiverów w tłumiki na wejściu odbiorczym jest cichym przyznaniem
się producentów do porażki: "potrafimy leczyć objawy, ale nie potrafiliśmy
w tej konstrukcji usunąć przyczyn". Oczywiście, że producenci zachwalają
obecność tłumików jako "zaletę" (dają możliwość uwolnienia się
od intermodulacji), lecz nie zająkną się, iż oferowany produkt ma po prostu
istotną wadę. Większość krótkofalowców przyjmuje bez zastanowienia wersję
podawaną przez producentów. Po prostu, przez lata zdążyli przyzwyczaić
się do tłumików na wejściu odbiorczym i uważają, że "tak ma być".
Czy aby naprawdę?
Pozostaje pytanie: jak można usunąć przyczynę? W zasadzie są trzy sposoby.
- Jeśli drugi mieszacz ma zbyt niską odporność na silne sygnały, to należy
go wymienić na inny układ mieszacza, bardziej odporny na obecność silnych
sygnałów. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać! Jak wykazują doświadczenia
tych, którzy starali się zaadaptować podwójnie zrównoważone mieszacze
na diodach półprzewodnikowych, jest to "zadanie dla ambitnych",
jeśli chce się uzyskać rzeczywistą poprawę odporności drugiego mieszacza
na silne sygnały. Podwójnie zrównoważone mieszacze na diodach półprzewodnikowych
wymagają wprost idealnego dopasowania do niskich impedancji od strony
obu wejść oraz od strony wyjścia i nie tolerują żadnych reaktancji na
tych przyłączach. W przypadku niedopasowania, są źródłem niezliczonej
liczby produktów mieszania wyższych rzędów, co zamiast spodziewanej poprawy,
może jeszcze bardziej pogorszyć pracę odbiornika. Ponadto, podwójnie zrównoważone
mieszacze na diodach półprzewodnikowych wymagają bardzo dużych poziomów
sygnału z oscylatora przemiany. Powyższe wymagania jest bardzo trudno
zrealizować w praktyce.
- Innym podejściem jest zmiana rozkładu wzmocnień w torze odbiorczym:
należy zmniejszyć wzmocnienie w tych stopniach odbiornika, które ulokowane
są przed głównymi filtrami zapewniającymi niezbędną selektywność i zrekompensować
ten ubytek wzmocnienia w stopniach znajdujących się już za układami zapewniającymi
główną selektywność.
- Zainstalować w wejściowych stopniach toru pierwszej częstotliwości pośredniej
dodatkowe filtry kwarcowe w celu poprawy selektywności już na samym wejściu
toru wzmacniaczy pierwszej częstotliwości pośredniej.
W zmodernizowanym odbiorniku
R-4C zastosowano kombinację łatwiejszych w realizacji metod drugiej oraz
trzeciej (patrz rysunek 1). Zmiany rozkładu wzmocnień w torach częstotliwości
pośrednich dokonano poprzez redukcję wzmocnienia o 20dB przed drugim mieszaczem
(stłumiono opornikiem wyjście wzmacniacza pierwszej częstotliwości pośredniej)
oraz zwiększenie wzmocnienia o 20dB w torze drugiej częstotliwości pośredniej
(dodatkowy wzmacniacz), ale już za filtrem kwarcowym, który ustala główną
selektywność odbiornika. Elementy torów pośredniej częstotliwości, w których
dokonano powyższych modyfikacji pokazano (w obrysie linią przerywaną)
na schemacie blokowym na rysunku 1.
Zwiększenie wzmocnienia w torze drugiej częstotliwości pośredniej za filtrem
kwarcowym, ustalającym główną selektywność odbiornika dla danej emisji,
uzyskano dobudowując dobrze ekranowany wzmacniacz w układzie kaskody na
dwóch tranzystorach J-FET. Dodatkowy wzmacniacz ma na wejściu i na wyjściu
niską impedancję 50W. Aby uzyskać dopasowanie do impedancji tranzystorów
J-FET, na wejściu i na wyjściu nowego wzmacniacza zastosowano rezonansowe
transformatory impedancji. Schemat wzmacniacza dodatkowego pokazano na
rysunku 3, a miejsce włączenia tego wzmacniacza w torze drugiej częstotliwości
pośredniej pokazano na schemacie blokowym na rysunku 1 (tuż przed trzecim
mieszaczem).
Dodatkowy wzmacniacz jest połączony z torem drugiej częstotliwości pośredniej
dwoma cienkimi kablami koncentrycznymi typu RG-174/U. Niezależnie od tego,
gdzie i jak będzie umieszczony dodatkowy wzmacniacz, powinien być on bardzo
starannie ekranowany (w metalowej obudowie). Użycie rdzeni toroidalnych
na rezonansowe transformatory impedancji (i jednocześnie obwody rezonansowe)
na wejściu i na wyjściu dodatkowego wzmacniacza zapewni dobrą separację
wejścia wzmacniacza od jego wyjścia, co poprawi stabilność pracy dodatkowego
wzmacniacza. Oba transformatory impedancji strojone są do rezonansu na
największy poziom sygnału. O ile strojenie filtra na wyjściu dodatkowego
wzmacniacza nie jest krytyczne, to strojenie filtra na wejściu wzmacniacza
należy wykonywać na najlepszy stosunek sygnał / szum dla filtra kwarcowego
o najwęższym paśmie przepuszczania w torze drugiej częstotliwości pośredniej.
W dodatkowym wzmacniaczu zastosowano tranzystory 2N5950 oraz 2N5953.
Najłatwiejszym sposobem zmniejszenia wzmocnienia w torze pierwszej częstotliwości
pośredniej jest stłumienie wyjścia tego wzmacniacza przez obciążenie go
miniaturowym potencjometrem 5000W. Potencjometr podłączono pomiędzy masę
a wyjście ogranicznika zakłóceń. Potencjometr tłumiący należy ustawić
w takim położeniu, aby sygnał mierzony S-metrem, zmniejszył się o 20dB.
Następnie należy tak ustawić potencjometr ustalający poziom na wyjściu
dodatkowego wzmacniacza, aby "odzyskać" owe 20dB, "zdjęte"
w torze pierwszej częstotliwości pośredniej. Po każdej regulacji wzmocnienia
w dodatkowym wzmacniaczu w torze drugiej częstotliwości pośredniej należy
podstroić na maksimum sygnału jego obwody wejściowy i wyjściowy.
Należy zdawać sobie sprawę, że ogranicznik zakłóceń impulsowych w torze
pierwszej częstotliwości pośredniej może być tym miejscem toru odbiorczego,
w którym powstawać mogą zniekształcenia nieliniowe i to o znacznym poziomie.
Wynika to z natury pracy układu ogranicznika zakłóceń impulsowych, nietolerującego
sygnałów o znacznych poziomach. W tych odbiornikach Drake R-4C, które
zostały doposażone w ograniczniki zakłóceń impulsowych (oraz w innych
odbiornikach posiadających ogranicznik zakłóceń jako standardowe wyposażenie),
podany powyżej prosty sposób zmniejszenia wzmocnienia w obrębie toru pierwszej
częstotliwości pośredniej nie może być zastosowany. Osłabienia sygnału
doprowadzanego na ogranicznik zakłóceń aż o 20dB uniemożliwiłoby prawidłową
pracę ogranicznika zakłóceń. Aby ogranicznik zakłóceń impulsowych nadal
pracował prawidłowo, możemy osłabić sygnał podawany na jego wejście nie
bardziej niż o 12dB.
Należy unikać zbyt dużego wzmocnienia w dodatkowym wzmacniaczu w torze
drugiej częstotliwości pośredniej. Przenikanie sygnału oscylatora do toru
częstotliwości pośredniej może spowodować pogorszenie pracy odbiornika.
Może też zdarzyć się, iż dodatkowy wzmacniacz będzie wpadać w oscylacje
podczas przełączania filtrów kwarcowych dla poszczególnych emisji (gdy
ślizgacz przełącznika będzie "w powietrzu" pomiędzy poszczególnymi
pozycjami, tj. bez obciążenia wyjścia dodatkowego wzmacniacza przez filtr
kwarcowy). W takim przypadku należy zmienić biegunowość jednego z uzwojeń
rezonansowego transformatora impedancji (końcówkę uzwojenia, która była
połączona na "masę" należy przylutować jako koniec "gorący"
i odwrotnie).
Po wprowadzeniu redystrybucji wzmocnienia zaobserwowano znaczącą poprawę
odporności zmodernizowanego odbiornika R-4C na obecność bardzo silnych
sygnałów. Dotyczyło to zarówno emisji CW, jak i SSB. Ponieważ (sumarycznie)
nie dokonano zmiany wzmocnienia, więc zmodernizowany w ten sposób odbiornik
zachował swoją poprzednią czułość. W próbie dwutonowej, na zawartość produktów
intermodulacyjnych, wykonanej przy odstępie sygnałów testowych tylko 2kHz,
zakres dynamiczny tak zmodernizowanego odbiornika Drake R-4C wzrósł z
58dB do 70dB.
Jeśli modernizacje dotyczą zmiany rozkładu wzmocnień w poszczególnych
fragmentach toru odbiorczego, to należy kierować się naczelną zasadą,
że po modernizacji odbiornik - na drodze pomiędzy gniazdem antenowym a
wyjściem na słuchawki - powinien zachować swój początkowy współczynnik
wzmocnienia. Do sprawdzania wzmocnienia nadaje się sygnał z wewnętrznego
kalibratora częstotliwości. Sprawdzanie powinno odbywać się na tym paśmie
amatorskim, które jest najważniejsze dla danego użytkownika. W przypadku
tej modernizacji dotyczyło to pasma 7MHz. Dla odbiornika R-4C (przed przystąpieniem
do modernizacji) wskazania sygnału z kalibratora częstotliwości wynosiły
S=9+15 do 20dB.
Przykładając na wejście antenowe odbiornika dwa sygnały z poziomami po
S=9+40dB z dwóch generatorów sygnałowych (z użyciem układu sumacyjnego)
o częstotliwościach odległych o kilka kHz, możemy oszacować odporność
odbiornika na bardzo silne sygnały oraz ocenić w przybliżeniu jego zakres
dynamiczny. Modernizowany odbiornik przed wykonaniem ww. modernizacji
wykazywał poziomy dwóch produktów intermodulacyjnych trzeciego rzędu aż
S=9. Po wykonaniu opisanej wyżej modernizacji produkty intermodulacyjne
zmniejszyły się do poziomu S=3. W tym miejscu uwaga. Taką szacunkową ocenę,
z użyciem
S-metra jako "miernika", można wykonać w odbiorniku Drake R-4C
lub w transceiverze Kenwood TS-830S, w których układy S-metra działają
prawidłowo. Dokładność układów S-metra w znakomitej większości innych
transceiverów pozostawia wiele do życzenia i ich wskazań nie należy przyjmować
bezkrytycznie.
Tadeusz Raczek SP7HT sp7ht@wp.pl
Pełny tekst artykułu na stronach magazynu
|